19 marca 2012

Stop the tape and rewind


Swoje imię wypowiedział bardzo powoli, jakby uważał mnie za jakiegoś obcokrajowca, któremu trzeba powtarzać kilka razy jedno i to samo, dlatego chciał tego ominąć… I w połowie miał rację.
- Czego chcesz?
Poczekałam chwilę na odpowiedź, ale bez skutku. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam przed siebie. Zaczął za mną iść.
- Idź sobie.
- Nie mam zamiaru – stanął.
Dopiero dziesięć sekund po jego słowach ponownie odwróciłam się ku niemu. Dzieliło nas jakieś piętnaście metrów.
- Jeśli chcesz, mogę ci oddać pieniądze za koszulkę – zaproponował, czekając na moją reakcję.
- Nie przyjmuję jałmużny.
- To nie jałmużna, chcę być po prostu… Miły.
"Idź sobie" – pomyślałam chyba po raz setny.
- Skąd przybywasz, imigrancie? – zapytał trochę bardziej pewny siebie. Zrobił jakieś pięć kroków w moją stronę.
- Imigrancie? Skąd wiesz…
- Koszulka. – przerwał. – Kto normalny kupuje sobie t-shirt z nazwą miejscowości, w której mieszka?
Popatrzyłam spod grzywki na jego wyraz twarzy. Był rozbawiony. Gdy szczerze się uśmiechnął, można było dostrzec coś błyszczącego na jego zębach. Nie widziałam dokładnie co to, ale przypuszczałam, że był to aparat ortodontyczny.
- Najpierw wylałeś na mnie colę, teraz się bezczelnie wymądrzasz. Jak jakieś dziecko. I przestań się uśmiechać!
Po moich słowach trochę spoważniał, ale dalej było widać, że jakby mógł, położyłby się na ulicy i zaczął zwijać ze śmiechu. Czasami wydawało mi się, że ludzie uwielbiają się ze mnie naśmiewać, że interesuje ich to bardziej, niż oglądanie kolejnego odcinka Simpsonów. A teraz, stojąc w zamoczonej koszulce w mieście, do którego tak niedawno się wprowadziłam, wiedząc, że jakiś nowo poznany kretyn się ze mnie naśmiewa, czułam się jeszcze gorzej. Gdybym mogła, zrobiłabym…
- Co to? – zapytałam.
Moje rozmyślenia przerwały szmery, które zaraz zamieniły się w donośny krzyk. Z każdą sekundą były coraz to głośniejsze, jakby stado ludzi zbliżało się z prędkością światła.
- Nie wiem, ale lepiej będzie jak stąd szybko pójdziemy – podbiegł do mnie, złapał za ramię i zaczął ciągnąć w odwrotną stronę, niż w tą, z której dochodziły piski.
- Puszczaj! – zaczęłam krzyczeć. – No puszczaj!
Mój opór nie miał sensu, chłopak był ode mnie jakieś dziesięć razy silniejszy, co było dość dziwne, bo budowa jego ciała na to nie wskazywała. Podbiegliśmy za jeden z dziesięciu wielkich pojemników na śmieci i przykucnęliśmy. Moje oczy były pełne strachu, nie miałam pojęcia co chce zrobić, nie wiedziałam do czego jest zdolny.
- Proszę, zostaw mnie, oddam ci wszystkie pieniądze… - sięgnęłam do torebki po portfel i mu go podałam. Zaraz pomyślałam, że to bez sensu i w jego ręce wrzuciłam całą swoją torebkę. – Bierz wszystko, tylko błagam, zostaw mnie…
Poczułam, że do moich oczu zaczęły powoli napływać łzy. Chłopaka to najwyraźniej rozbawiło, choć ja nie widziałam w tym powodów do żartów.
- Nie rozumiesz… Nie jestem złodziejem. – powiedział pospiesznie, śmiejąc się po cichu. – I nie bój się mnie.
W tej samej chwili obok śmietników przebiegło stado nastolatek w wieku od trzynastu do dwudziestu lat.
- To co tu się dzieje? – zapytałam coraz bardziej skołowana. - Kim jesteś, po co za mną łazisz? I skąd wiedziałeś, że te rozwrzeszczałe nastolatki będą chciały tędy przebiec?
Niall zrobił się zmieszany.
- Nie wiem od czego zacząć… I nie znam cię. Nie wiem czy mogę ci zaufać. – widać było, że chce się komuś wygadać, ale nie wie, czy jestem właściwą osobą. Znaliśmy się dopiero kilka minut, chociaż nie można tego było nazwać „znajomością”.
- Nieważne, nie obchodzi mnie twoje życie, a o incydencie z koszulką zapomnij – zaproponowałam.
Zaczęłam powoli wstawać, kiedy złapał mnie za rękę. Widać było, że od razu tego pożałował, bo automatycznie ją zabrał.
- Nie oczekuję od ciebie wiele, po prostu pozwól mi odkupić koszulkę, bo czasu, który ze mną zmarnowałaś, niestety ci nie zwrócę.
"Jaki nachalny człowiek. Nie odczepi się, dopóki nie odkupi mi tej cholernej koszulki…"
- Zgoda – westchnęłam.
- Świetnie… Zacznijmy od nowa. Cześć, jestem Niall. – wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wstać.
- Wiktoria.
- Słyszałem, że jakiś kretyn oblał cię colą i teraz potrzebujesz nowej koszulki. Może chciałabyś, żebym pomógł ci znaleźć taką drugą? Właśnie wybieram się do pobliskiej kawiarni, może miałabyś ochotę mi potowarzyszyć?
Słysząc jego irlandzki akcent, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Z wielką przyjemnością.

9 komentarzy:

  1. Ah ten Niall. Się zawziął i musi ją przekabacić na swoją stronę. Nieładnie naśmiewać się z obcokrajowców Niall! Podoba mi się to czekam, aż akcja się rozkręci. Serio już mnie nosi na myśl, co może wydarzyć się w tym opowiadaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah.. no te stado fanek kompletnie mnie powaliło.! a to jak pomyślała, że jest złodziejem i chciała mu oddać torebkę.. bezcenne.! chciałabym zobaczyć coś takiego na żywa, hah..:D | http://breath-for-this.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie XD kocham Cię za to opowiadanie, serio XD <3 (www.fortheloveof1d.blogspot.com i www.giveyourhearta1d.blogspot.com zapraszam :3)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś genialna ;D
    Zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. mistrzostwo! jestem pod wielkim wrażenie, chciałabym tak pisać.
    czekam na dalsze rozdziały !

    OdpowiedzUsuń
  6. TO JEST MEGA !
    ja chce już nowe :D
    i zapraszam do siebie na www.makesitfeel.blogspot.com i na www.iimfreefallin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahah. Pozdrawiam. Nie no super. Na serio. Najlepszy moment, kiedy chciałaś dać mu kasę i portfel. Dawaj next

    OdpowiedzUsuń
  8. GENIALNE !! <3 Kocham twoje opowiadanie i prosiłabym o info dla mnie kiedy będzie kolejny rozdział na twitterze @Viki1Dfan to mój nick ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Niall... słodziak :D Ja bym chyba umarła gdyby wylał coś na moją koszulkę <3 A co do rozdziału - bardzo mi się podoba :D Masz fajny styl pisania co teraz jest rzadkie <3

    OdpowiedzUsuń