18 marca 2012

When you walk by, I try to say it


- Poproszę duży zestaw z frytkami i colą.
Mój zachrypnięty głos był wprost nie do zniesienia. Zanotować: nigdy więcej nie chodzić na cztery koncerty, dzień po dniu, no chyba, że kupowanie tysiąca leków daje mi satysfakcję.
Podczas czekania na zamówienie znowu przeniosłam się do własnego, znajdującego się miliony kilometrów stąd, świata. Przypomniały mi się chwile spędzone z moją przyjaciółką, bo to właśnie przez nasze głupie pomysły musiałam teraz odpłacać swoim zdrowiem. Wróć... Czy ja powiedziałam "przyjaciółką"? Przepraszam. Byłą przyjaciółką. Zawsze wydawało mi się, że "przyjaźń" do czegoś zobowiązuje. Samo to słowo kojarzy się ze szczerością, zaufaniem, którego między mną a Amelią niestety nie było. Przynajmniej przez ostatnie dwa tygodnie. Bo co za przyjaciółka zaczyna chodzić z chłopakiem, w którym jesteś zakochana od ponad trzech lat? Właśnie m.in. koniec tej przyjaźni sprawił, że postanowiłam się przenieść do Londynu. Jestem głupia i zdaję sobie z tego sprawę, ale za nic nie chcę wracać do Polski. Chodzić do szkoły i patrzeć na ludzi, których nienawidzę? Sprzeczać się codziennie z rodzicami? Za nic. I jeszcze sytuacja w rodzinie, która...
- Proszę bardzo – powiedziała pani z nadwagą, uśmiechając się.
Wzięłam szybko tacę i odwróciłam się plecami, żeby podejść do jednego ze stolików.
- 4,99!
- Fakt, przepraszam…
Zrobiłam się czerwona jak burak. Otworzyłam portfel, żeby zapłacić, ale wszystkie drobne pieniądze rozsypały się po podłodze. Zirytowana swoim refleksem, klęknęłam, pozbierałam wszystko i zapłaciłam. Przyspieszyłam i usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku. Słyszałam jak ludzie chichotali. Pomyślałam, że gorzej być nie może. Tak, nie może… Teraz będzie tylko lepiej.
Po zmotywowaniu samej siebie wyjęłam słomkę z opakowania, wsadziłam ją do kubka z colą i łapczywie zaczęłam pić. Zabrałam się za jedzenie frytek i znowu się zamyślałam. Z mojej odległej krainy wyrwał mnie męski głos.
- Hej, jestem… - mówiąc to, postanowił usiąść naprzeciwko mnie, ale na jego (lub moje) nieszczęście zahaczył o kubek z colą i cały napój w ciągu sekundy znalazł się na mojej nowej koszulce z napisem "I love London".
"Gorzej być nie może" – jasne…
- Ty kretynie! – krzyknęłam.
Ze złością popatrzyłam na chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Blondyn o czysto niebieskich oczach siedział bez ruchu i nie wiedział co powiedzieć. Był zażenowany tą sytuacją chyba jeszcze bardziej niż ja.
- Przepraszam, ja…
- Nie chciałeś, zrozumiałam, teraz spadaj – przerwałam mu pospiesznie, dokładnie wymawiając każde słowo.
Słysząc moją reakcję, czterech chłopaków, którzy siedzieli kilka stolików dalej, zaczęło się śmiać.
- Naprawdę nie chciałem – powtórzył. – Przepraszam, naprawdę mi głupio… Ja tylko…
- Daruj sobie. – po raz kolejny mu przerwałam. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam kierować do wyjścia.
Czekając na zielone światło na przejściu, obejrzałam się za siebie. Zauważyłam, że w środku "restauracji" szybkiej obsługi chłopak podchodzi do grupki kolegów, którzy wcześniej się z niego naśmiewali. Zaczęli mu coś tłumaczyć i machać rękami. W pewnej chwili pokazali na mnie palcem, blondyn im przytaknął i zaczął kierować się ku wyjściu. W tym samym czasie zapaliło się zielone światło, więc pospiesznie zaczęłam przechodzić przez przejście.
Szłam przez biedniejsze okolice Londynu. Ten smród mnie wykańczał, porozrzucane śmieci doprowadzały człowieka do szaleństwa, a ja tylko modliłam się, aby zza rogu nie wyszedł jakiś łysy czterdziestolatek z nożem w ręku. Nagle usłyszałam kroki. Ktoś za mną szedł. Ogarnęła mnie panika i już miałam zacząć biec, gdy usłyszałam za sobą jakiś głos.
- Poczekaj. Nie bądź zła. - rozpoznałam irlandzki akcent. Chłopak od coli. - Poczekaj.
Skrzywiłam się. "Po prostu stąd spieprzaj" - pomyślałam. Zatrzymałam się i powoli odwróciłam.
- Jestem Niall.

____________________

Postanowiłam się zabrać za pisanie. Lubię to i chciałabym, żebyście to jakoś obiektywnie ocenili. Jeśli moje wypociny są warte uwagi, chciałabym pisać dalej. Jeśli nie - nie ma sensu tego kontynuować. Więc jeśli już tu jesteś to zostaw kawałek swojej opinii na temat tego, o czym piszę :) Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Zajebisty początek <3 będę czytać, napewno ;3 informuj mnie o nowych rozdziałach mój tt @lovaticmonis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! ;D . . . z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu podoba mi się. Chcę przeczytać, jak to Niall próbuje ją udobruchać. Zła cola! Jak ona mogła się rzucić na tą biedną dziewczynę... Wiesz gdzie mnie znaleźć? Jak nie to chciałabym, żebyś powiadamiała mnie o nowych na tt ;) @EternityWith1D

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na następny, o kim ten ff, bo chyba się nie orientuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o wymyślonej postaci (Wiktorii) i Niallu z One Direction :)

      Usuń
  5. no powiem ci, że możesz pisać dalej, a nawet powinnaś.! trochę szkoda, że taki krótki rozdział, jednak jest w nim zawarte wszystko co powinno tam być.. ciekawy początek, bohaterka indywidualistka i koszulka z I love London (oł jee..:D).. także naprawdę podoba mi się :) i już czekam na kolejny rozdział.!
    na fb napisałam ci przed chwilą, żebyś mnie powiadamiała o nowych.. podaje tt: @Adriin_Pl , bo w sumie nie wiem gdzie ci jest wygodniej.:)
    i aa.. zapraszam do siebie, mam nadzieję, że się odwdzięczysz :) http://breath-for-this.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny początek idę czytać dalej ;*** Ważde że zaciekawia na samym początku

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny początek :D nie czytałam jeszcze żadnego bloga, który tak by się zaczynał <3 trochę krótkie, ale bardzo treściwe ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. omg ! Ekstra i jeszcze Niall <3

    OdpowiedzUsuń
  9. o, boże. dziewczyno. piszesz cudownie.!!
    a do tego Niall.
    jesteś świetna.! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, że napisałaś u mnie o tym blogu, bo jest naprawdę fajny... Lecę czytać dalej, ale nie obiecuję, że zostawię komentarz pod każdym rozdziałem :D

    OdpowiedzUsuń