Pierwsze co zrobiłam to odłożyłam telefon na stół. Myślałam, że to pomoże mi powstrzymać się przed tym, żebym nie odpisała swojej własnej mamie, jak bardzo za nią tęsknię i że chcę wrócić do domu. Nagle poczułam się zagubiona. Ja. Sama. Wszystko na własną rękę. Londyn. Wszystkie moje myśli podpowiadały mi, żebym zadzwoniła z płaczem do rodziny, że dzwonię po taksówkę, która zawiezie mnie na lotnisko, a stamtąd wsiądę w pierwszy samolot do Polski i już na zawsze zostaję z nimi. Ale teraz miałam swoje życie. Miałam ludzi, którym na mnie zależało. Miałam Nialla. A ona miała swojego Roberta.
W ciągu sekundy z mojego mózgu wyskoczyły myśli pt. "wracaj do domu, ty idiotko", a zamiast nich, wskoczyły te brutalne: czemu wyjechałam i nie chciałam ani dnia dłużej mieszkać z moją matką pod jednym dachem. Zostawiła mojego ojca. Może nie, że zostawiła, ale zdradzała go z innym facetem. To obrzydliwe. Przez ponad rok okłamywała nas i żyła za naszymi plecami z obcym nam człowiekiem. Wszyscy wiedzieli… Oprócz nas.
Zawsze mówiono, że ludzie "lubią gadać" i powtarzać wszystko dalej i dalej, ale to nie było do końca prawdą. Bali się mówić na temat mojej mamy, bo wiedzieli, że na początku nie uwierzymy, że pomyślimy, że chcą zniszczyć naszą rodzinę – dlatego woleli się w to nie mieszać. Żyli własnym życiem, w co samej mnie jest trudno uwierzyć. Rok. Przez cały rok byłam okłamywana… Już nie chodzi o mnie. Ale o mojego ojca. Nie zasłużył sobie na coś takiego. Był po prostu dla niej za dobry.
Zawsze mówiono, że ludzie "lubią gadać" i powtarzać wszystko dalej i dalej, ale to nie było do końca prawdą. Bali się mówić na temat mojej mamy, bo wiedzieli, że na początku nie uwierzymy, że pomyślimy, że chcą zniszczyć naszą rodzinę – dlatego woleli się w to nie mieszać. Żyli własnym życiem, w co samej mnie jest trudno uwierzyć. Rok. Przez cały rok byłam okłamywana… Już nie chodzi o mnie. Ale o mojego ojca. Nie zasłużył sobie na coś takiego. Był po prostu dla niej za dobry.
Ze względu na wszystkie komplikacje, które miały miejsce po rozwodzie, mój ojciec wywalczył opiekę nade mną i Andrzejkiem – o siedem lat młodszym bratem. To za to mama go tak nienawidziła; zabrał jej nas. Zawsze miała o to do niego pretensje, ale jeszcze bardziej niezrozumiałe było, czemu wolimy zostać z ojcem. Jakby się nie domyślała… Razem ze swoim nowym "chłopakiem" mieszka w domu, który znajduje się pięć ulic od naszego. Teraz. Bo jeszcze przed rozwodem, podczas mojej ucieczki, mieszkała pod tym samym dachem. Po tym wszystkim dalej próbowała nas wychowywać i nam rozkazywać, wydawało jej się, że bez problemu zdobędzie na nowo nasze zaufanie i wszystko będzie jak kiedyś. Myliła się. Przynajmniej w stosunku do mnie.
"Przecież to tylko jeden głupi sms, nie przejmuj się. Wracaj do swojego codziennego życia w nowym świecie."
Chciałam, żeby w ciągu sekundy znalazł się obok mnie ktoś, komu mogłabym się wygadać. Żeby ktoś, komu ufam, mógł bez owijania w bawełnę powiedzieć co o tym sądzi.
Chwyci łam telefon do ręki i wystukałam dwa słowa - "Potrzebuję cię." Ruszyłam do kuchni po jedno z opakowań chusteczek. Jeszcze nie wyszłam z pokoju, a dostałam odpowiedź: "Zaraz będę."
Nie chciałam siedzieć w domu i użalać się nad sobą, bo im dłużej to robiłam, tym więcej głupich rzeczy przychodziło mi do głowy. Denerwowałam się jeszcze bardziej i z każdą kolejną myślą nienawidziłam tej całej sytuacji jeszcze bardziej. Umyłam zęby, włosy związałam w kucyk i wyszłam z domu. Trzy ulice dalej znajdował się sklep muzyczny, więc postanowiłam się do niego wybrać i kupić kilka nowych płyt. Ludzie, których mijałam na ulicy, patrzyli na mnie jak na zombie, które minutę temu wyszło spod ziemi. Nie mogłam udawać, że jest wszystko dobrze i po prostu się uśmiechać. Nienawidziłam stwarzać pozorów – w przeciwieństwie do moich rodziców.
Otworzyłam drzwi i zaczęłam rozglądać się po niedużym sklepie. Podeszłam do działu z płytami – już od kilku miesięcy chciałam zacząć kolekcjonować płyty. Mój nędzny "zestaw fana" był wyposażony w trzy płyty takich zespołów jak Paramore i Panic! AT the Disco oraz dwie płyty Coldplay. Chciałam mieć ich więcej, byłam uzależniona od słuchania muzyki przed zaśnięciem. Zdecydowałam się na zespół Green Day. Podeszłam do działu z literą "G" i zaczęłam szukać płyty z roku 2004 – "American Idiot". "No choć do mamusi, gdzie jesteś?" – zaczęłam gadać sama do siebie. "Wiktoria, gadasz sama do siebie, nieźle świrujesz… Jest!" Sięgnęłam po płytę i już prawie ją dotykałam, kiedy ktoś ją pospiesznie chwycił i wrzucił do koszyka. Uniosłam głowę. Jakiś wysoki brunet o brązowych oczach zaczął chichotać.
- Śmieszne… - powiedziałam sarkastycznie. - Wezmę drugą.
Zaczęłam szukać wzrokiem drugiego egzemplarza. "Nie do wiary… Nie ma. Ani jednej."
- Oddawaj to! – krzyknęłam.
- Nie ma mowy, byłem pierwszy. – odpowiedział spokojnie.
- Pierwszy? To ja ją pierwsza zobaczyłam.
- Ale ja ją pierwszy dotknąłem.
- Co z tego? To się nie liczy. Nie mam ani jednej ich płyty, zależy mi na niej. To ostatni egzemplarz, odpuść… - poprosiłam.
- Też nie mam ani jednej ich płyty. Jestem "początkującym fanem" Green Day'a.
Popatrzyłam na niego miną zbitego psa.
- To na mnie nie działa. – odpowiedział, śmiejąc się. – Mam na imię Aaron. – wyciągnął rękę.
- A ja "ta, która ma słaby refleks"… – uścisnęłam jego rękę. – Wiktoria, ale przez "w" i "k".
- "W" i "k"?
- Tak, jestem Polką.
- Jednak nie kłamali, mówiąc, że Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie.
- A ja słyszałam, że Londyńczycy zabierają innym to, co należy do nich.
- Dlatego pewnie taki nie jestem. Wychowałem się w Chicago, jestem w Londynie ze względu na moją starszą siostrę. Studiuje tu, a ja jej towarzyszę. Zawsze wolałem Anglię od Ameryki.
- Popieram… Nie chcę być niemiła, ale nie mam za dużo czasu, muszę wracać do domu, wiec jeśli pozwolisz… - powiedziałam urażonym głosem.
- Oczywiście. – odkrył wszystkie zęby. – Miło było cię poznać.
- Wzajemnie. A co z… no wiesz, co z płytą?
- Jest moja. – nonszalancko się uśmiechnął i ruszył do kasy.
Rozpaczliwie sięgnęłam po ich płytę "Shenanigans". Zaczęłam szukać wzrokiem innej litery w tym przedziale. "One Direction, One Direction… Tutaj." Wzięłam płytę i zaczęłam kierować się w stronę kasy.
- Świetny wybór.
Uniosłam głowę. W kolejce do kasy stała nieduża dziewczyna o blond długich włosach. Na sobie miała koszulkę z wielkim napisem "1D", a obok mniejszymi literami "One Direction".
- Jesteś ich fanką? – zapytałam, karcąc się zaraz za to pytanie. – Jasne, że jesteś… Od jakiego czasu ich słuchasz?
- Za miesiąc będzie rok. A ty?
Zapłaciłam za płytę i stanęłam trochę dalej.
- Powiedzmy, że od dzisiaj. – uśmiechnęłam się sama do siebie.
Nieznajoma zapłaciła za cztery kostki do gry na gitarze i podeszła do mnie.
- Daleko stąd mieszkasz?
- Nie, trzy ulice dalej.
- To może cię trochę podprowadzę? Jestem Olivia.
- Wiktoria. Jasne, będzie mi bardzo miło.
Olivia uśmiechnęła się i zaczęła wiązać trampka. Była bardzo śliczna. Miała niebieskie oczy i duże usta. Była ubrana w krótkie spodenki, które miały podkreślać jej długie i szczupłe nogi. Przez nią chyba nałapałam kompleksów.
- Którego z One Direction lubisz najbardziej? – zapytałam, chcąc wiedzieć, co myślą o moich przyjaciołach ich fanki.
- Wiesz co, ciężko jest mi wybrać. Kocham ich wszystkich… Ale jak patrzę na Zayn'a, to aż mi się coś robi. Jest taki przystojny.
- Zgadza się. – przytaknęłam.
- A ty jak uważasz?
- Ja? Zdecydowanie Niall. Ale wszyscy są wspaniali. Zabawni… Chociaż o tym chyba nie muszę mówić. Ostatnio jak byliśmy… - przerwałam.
- Z kim byłaś? – zapytała, wlepiając we mnie wzrok.
- Jak byłyśmy… Z koleżankami, to oni podobno byli ulicę dalej, no wiesz…
- Ale ci fajnie! Chciałabym ich kiedyś zobaczyć… Nie byłam na ich koncercie, bo nie mam pieniędzy na bilety, a Londyn jest za duży, więc trudno jest na nich wpaść, nawet tak przez przypadek.
Popatrzyłam na nią ze współczuciem.
- Hmm, może masz rację… Muszę lecieć, umówiłam się z chłopakiem.
-Pozdrów go ode mnie.
- Od nieznajomej? - zaśmiałam się.
- Od nieznajomej? - zaśmiałam się.
- Już nie takiej "nieznajomej"!
- No fakt. A może dałabyś mi swój numer? Spotkałybyśmy się jeszcze kiedyś, albo coś.
- No fakt. A może dałabyś mi swój numer? Spotkałybyśmy się jeszcze kiedyś, albo coś.
- Jasne!
Wpisała numer i oddała mi telefon.
- Zapisać jako "Olivia" czy może "Olives"*?
Zaczęła się śmiać.
- Dawaj "Olives". – machnęła ręką na znak, że wszystko jej jedno. – No to do zobaczenia.
- Albo usłyszenia. – uśmiechnęłam się.
Wracając do kamienicy, z daleka zauważyłam, że przy samych drzwiach stał Niall, a za nim setki paparazzi i ludzi z kamerami, którzy robili mu zdjęcia i kręcili jakieś filmy. Podeszłam trochę bliżej i zaczęłam się przedzierać przez tłum ludzi. Jeden z reporterów uderzył mnie w czoło z taką siłą, że upadłam na ziemię.
- Hej! Odsuń się od niej!
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Niall sięgnął do mojej kieszeni i wyciągnął kluczyki do mieszkania. Wszedł do środka i położył mnie na kanapie. Otworzyłam oczy.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła…
- No ja właśnie też się nad tym zastanawiam. – zaczął się uśmiechać.
Rozejrzał się po pokoju.
- Całkiem tu fajnie. Podoba mi się pomysł, żeby kuchnię, salon i sypialnię zrobić w jednym pomieszczeniu, zmieniając tylko kafelki na podłodze.
Zaczęłam patrzeć na niego niby-wkurzonym wzrokiem.
- Poważnie!
Wstał i ruszył w stronę lodówki. Byłam pewna, że wyjmie z niej coś do jedzenia, ale sięgnął do zamrażarki. Wyjął lód, owinął go niebieską ściereczką leżącą na blacie i wrócił z powrotem do mnie. Delikatnie przyłożył zimny okład do mojego czoła.
- Widzę, że mamy tu nową fankę. - powiedział żartem, patrząc na świeżo kupioną płytę.
- Dam wam szansę i przesłucham wszystkich piosenek. - odpowiedziałam niby bezczelnie.
- Widzę, że mamy tu nową fankę. - powiedział żartem, patrząc na świeżo kupioną płytę.
- Dam wam szansę i przesłucham wszystkich piosenek. - odpowiedziałam niby bezczelnie.
- Ten sms rano… – zaczął.
Opowiedziałam mu. Wszystko. Od deski do deski. To było jak przelewanie uczuć na papier. Powiedziałam o zdradzie, jakiej dokonała się moja matka i o tym, jak bardzo mój ojciec pragnie o niej zapomnieć. Ironia. Kochać kogoś, kto ma cię gdzieś…
Niall pytał też o powód przyjazdu do Londynu. Mówiłam o "przyjaciółce" i jej nowym chłopaku. Był zazdrosny i przyznam, że sprawiło mi to trochę satysfakcji. Kilka razy padło pytanie z jego ust „Czy coś jeszcze do niego czujesz?", ale ja odpowiadałam stanowczym "Nie", choć nie wiedziałam, jaka była prawda. Tyle, że o nim zapomniałam, bo czułam się teraz szczęśliwa. Nie wiem, czy dalej go kochałam.
- Więc podsumowując, zastanawiasz się czy wrócić… Tak?
- Tak jakby… - załamał mi się głos. – Jeśli już mam wracać do Polski, to na pewno nie do mamy, a to ona przecież napisała.
- A ojciec?
- Na samym początku, gdy się dowiedział, że uciekłam z domu, napisał, że nie będzie na mnie naciskał. "Jeśli zatęsknisz - wróć. Dla ciebie zawsze mam otwarte ręce. Kocham cię". A on wiedział, że zatęsknię. Jak mogłam być taka głupia i zostawić go w tak trudnym dla niego momencie? Jestem taka beznadziejna…
- Przestań, to nie twoja wina. - zaczął szeptać, ocierając łzę.
- Co mam zrobić?
- Tęsknisz za nim… - westchnął. – I nie chcę być egoistą, ale jak wyjedziesz – stracę cię. A to ostatnia rzecz, jakiej teraz chcę.
- Nie pozwolę ci tu samemu zostać. – złapałam jego twarz w ręce i patrzyłam mu w oczy.
- Obiecujesz? – zapytał wątpliwie.
Przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej.
- Obiecuję.
____________________
* olives to po ang. oliwki